www.facebook.com/groups/608872672628535/permalink/728234434025691
Ależ to była zacna wyprawa
Z racji niewielkiej zmiany planów odległość nam się zmieniła z początkowych 85km na około 110km ale to przecież nie ma żadnego znaczenia
Pogoda dopisała chociaż początkowy wiatr z rana dał się nam mocno we znaki
Sytuacja z uczestnikami zmieniała się jak to u nas - dynamicznie i w różnych częściach wyprawy wzięli w niej udział:
Aneta
Estera
Pieter
Orzeł
Mateo
MarcinHD
Qba84
Czang
Jaca
Bartek
Ekipa z Nowego nie zawiodła i stawiła się w licznym składzie a Estera jak zwykle dostarczyła niezapomnianych wrażeń smakowych
Fajnie było pojeździć w tak licznej drużynie tym bardziej że z kilkoma osobami nie miałem okazji jeździć przez dłuższy czas. Ale może od początku.
Rano wpada do mnie MarcinHD - z twarzy bije mu żądza przygody i terenowych wariacji
Zwijamy Kubę i pędzimy do Mariny zobaczyć któż to nam się dzisiaj zjawi
Na miejscu wicher łeb urywa ale spotykamy Anetę,Pietera,Mateo i Orła. Dobrze jest - aby do lasu w Kruszach i schować się pomiędzy drzewa. Ruszamy i po dotarciu do Krusz muszę przyznać że poczułem te 12km mocno w nogach bo wmordewind jest niesamowity
Krótki odpoczynek w Bzowie i ruszamy na przełaj w kierunku burmistrzówki równolegle do krajowej "91" i drogi dołem przez Komórsk. Trasa o wiele lepsza niż się spodziewałem - cały poprzedni dzień padało - a tu okazuje się ,że błotka tyle co kot napłakał
Przyjechałem wieczorem czystszym rowerem niż wyjeżdzałem więc samo to świadczy o przejezdności dróżek lokalnych
Dyżurny smerf maruda nieco marudzi - ale pokazuję mu łopatę i to trzyma go trochę w ryzach
Mam nadzieję że trasa do Nowego podobała się tym którzy jechali nią pierwszy raz
Jest to naprawdę fajna alternatywa w stosunku do nudnych asfaltów którymi przeważnie się poruszamy. Po drodze niestety gubimy filar naszej grupy czyli Pietera - postanawia zawrócić w kierunku Grudziądza - chyba nieodpowiedni rower na te warunki terenowe. Pędzimy dalej i na burmistrzówce spotykamy Czanga który nie mógł usiedzieć w domu i ruszył nam naprzeciw. Wpadamy razem do Nowego i udajemy się na zasłużonego hamburgera. Ekipa powiększa się o Rafała i Esterę ale uszczupla o Orła któremu nie bardzo odpowiadają terenowe szaleństwa po Wiosłach
Pogoda się stabilizuje ,wiatr nieco odpuszcza a my zagłębiamy się w tereny leśne rezerwatu Wioseł. Docieramy do nieoficjalnego punktu widokowego na którym urządzamy mały popas i robimy kilka zdjątek - jedno z nich poniżej a po kilkunastu minutach wdrapujemy się już na ten duży ,oficjalny punkt widokowy - ochy i achy bo widoki nieziemskie - Dolina Wisły w całej krasie dzięki bardzo dobrej przejrzystości powietrza. Strzelamy zasłużoną bułkę i pięknym singlem wracamy znowu do Dużego Wiosła. Szybki przelot czarnym szlakiem i część osób chce skręcić w kierunku pomnika Gotlieba - czemu nie ? Jedziemy odwiedzić twórcę wałów wiślanych i samotną lipę w której cieniu pewnie i sam Gotlieb wcinał bułki
Zjazd do Widlic i wałem do Opalenia - tutaj wilki zawód bo w całym Opaleniu nie ma otwartego przybytku spółdzielczego
Postanawiamy nieco zmienić plany i udać się przez most w kierunku Kwidzyna co skutkuje rozstaniem z Czangiem i Rafałem a my w coraz mniejszej ekipie zmierzamy do Marezy. Pod Kwidzynem rozstajemy się z Marcinem i Esterą która okazała się półkwidzynianką i w czwórkę ruszamy w kierunku domu. Pomału zapada mrok ,wiatr się uspokaja a my w dobrych humorach i tempie docieramy po 19 do Grudziądza
Pomimo takiej sobie pogody to był dla mnie bardzo fajny rowerowy dzień
Dzięki i do następnego