Dziękuję Kierownikowi technicznemu za wsparcie logistyczne. Dzięki lekkiemu
niedopracowaniu trasy przez nas mieliśmy okazję brać udział w eskapadzie pieszo-rowerowej, eksperymentalno-survivalowej rodem z marzeń Matołka. widok Bartka, który zamiast jechać prowadzi swój rower bezcenny. Kierownikowi technicznemu dziękuje także za możliwość zwiedzania jaskini w Gądeczu ;)Widoki niesamowite - wtajemniczeni wiedzą o co chodzi. Jaskinia równa się miejscu, w którym był obóz Wojtina
Dziękuje Marcinowi HD za jego jak zwykle doskonały filmik. Dobrze, że istnieje opcja montażu
Dziękuje mojemu osobistemu pomocnikowi- nowemu koledze Krzysiowi za wnoszenie roweru z ciężką sakwą na najtrudniejszych odcinkach trasy ekstremalnej.
Nowemu koledze Piotrkowi z Chełmna dziękuję za krem z filtrem, dzięki temu wyglądam przyzwoicie
Małemu, który także jest Wielki za przekonanie się do "lajtowych" wycieczek, o mu w sumie wyszło na dobre
Pieterowi dziękuję za zaangażowanie we wniesienie roweru do pociągu w Brzozie
Wielkim dziewczynom dziękuję za babskie towarzystwo i pogaduchy po drodze.
Pozostałym osobom dziękuję za uśmiechy oraz pozytywną, radosną atmosferę.Dzięki każdemu z Was wyjazd ten na długo zapadnie w mej pamięci.
Ani i Esmeraldzie gratuluję wyczynów kilometrowych, ja przy Was to mały pikuś...ale bardzo dobrze mi z tym, mam się na kim wzorować. Najważniejsza była dla mnie jednak jazda rowerem, dobra zabawa i umiejętność oceniania swoich możliwości i sił.
Do wiadomości Hardego, jestem już w Grudziądzu cała i zdrowa. Po rozstaniu z grupą w Brzozie pomknęłam PKP do Inowrocławia. Tam szybka przesiadka w pociąg w kierunku Poznania;) Tylko, że zamiast do właściwego wsiadałam do przyspieszanego do Olsztyna. Możliwość wyjścia z niego dopiero w Toruniu. Mina pani konduktor gdy mi to uświadomiła bezcenna
- ja z ogólnej euforii wyprawą zaczęłam się śmiać. W Toruniu 2 godziny oczekiwania na pociąg - tak spotykam Andrzeja, który PKP wraca już do Grudziądza. O 20.15 jestem na właściwej stacji , 5 km na kołach i jestem w domu. Na szczęście podróż zakończyłam jak należy - tj. na rowerze.
P.S. Szykuję podejście nr 2 do mojej wyprawy sentymentalnej - tym razem przez Toruń