Łosiowa Góra i My

Łosiowa Góra i My

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...
Pewien bike-r odkrył tajemniczą stronę [internetową] rowerowej mocy...
 
Postanowił sprawdzić, wraz ze swoim wiernym wyznawcą rowerowego kunsztu, co to za tajemnicza grupa spotyka się 11 sierpnia pod radzieckiej konstrukcji myśliwcem.
 
I tak to się zaczęło.
 
Przyjechaliśmy trochę przed czasem, żeby zobaczyć co i jak, i ku naszej uciesze zobaczyliśmy pierwszych uczestników wyprawy.
O dziesiątej przybyła reszta i ruszyliśmy. Z powodów technicznych odwiedziliśmy sklep rowerowy i wtedy zaczęły się wątpliwości...
Wątpliwości nie dotyczyły bynajmniej sprzętu, ale pogody.
Jednak zgodnie z naszym powiedzeniem "są zwykli ludzie i niezwykli bajkerzy" ruszyliśmy w trasę, pomimo deszczu.
 

Pierwszy etap prowadził do Nowej Wsi i tu zaczęły się komplikacje.
W skład naszej ekipy wchodziły trzy dziewczyny, które silne mocą i chęciami niestety nie były odpowiednio przygotowane. W trosce o ich zdrowie pożegnaliśmy się i już w smutnym, męskim gronie ruszyliśmy dalej - drugi etap - Parski.

Pogoda trochę się poprawiła, miejscami pojawiło się słońce.
Wjechaliśmy na wał przeciwpowodziowy i tym wałem aż na podnóże Łosiowej Góry.
Trzeci etap - ten najciekawszy - prowadził na jej "szczyt". Trasa wiodła przez wysypisko śmieci, co odczuła cała rowerowa brać. Smród jednak musiał ustąpić zapachowi wilgotnego lasu, do którego wjechaliśmy. Tam wreszcie nasze maszyny odetchnęły z ulgą, a ich opony trafiły w teren, do którego zostały stworzone. (Za wyjątkiem jednych trekkingów)

Luzackie podejście do "nawigacji" doprowadziło nas wreszcie na punkt widokowy u "szczytu" Łosiowej Góry. Matematołek - inicjator wyjazdu wyjął broń i celnymi strzałami uwieczniał zdobycie góry na kliszy
 

Czas - nasz jedyny przeciwnik, z którym się "ścigaliśmy" zmusił nas wkrótce do powrotu.
Zaproponowałem trasę zjazdu i tu szczególne przeprosiny dla... pewnego narządu mojego compadre
 
Reasumując, wyjazd był udany (wara się nie zgodzić, bo już napisałem).
Mieliśmy tylko pół godziny opóźnienia w stosunku do zakładanego czasu przejazdu, ale trzeba pamiętać, że trasa uległa małym modyfikacjom. (Nie ma to jak mobilne centrum dowodzenia
 
Oby więcej takich wypadów! Niech moc będzie w waszych nogach.
 
.:t IMO n:.