Wyprawa do Wielkich Łunaw po wiatr

Wyprawa do Wielkich Łunaw po wiatr

        Planując wycieczkę, byłem pewny, że zimy (choć na nią pora!) 13 stycznia jeszcze nie będzie. Prognozy przewidywały tylko niskie bezdeszczowe chmury i huraganowe porywy wiatru. Zaproszenie do sobotniej wycieczki rowerowej nie pozostało więc bez odpowiedzi. Byli chętni do wspólnego spędzenia czasu na rowerach. Pod samolotem w Parku Miejskim stawili się: 4 rowerzystki i 8 rowerzystów. Chcę zwrócić uwagę , że nasze panie ? Ziutuchna, Lucyna, Ania i Mariola ? to nie żadne nowicjuszki, a trasa wynosząca 45 km nawet w trudnych warunkach to dla nich zwykła przejażdżka (chciałoby się powiedzieć małe piwo). Ale tym razem warunki (z uwagi na bardzo silny wiatr) były dość trudne. Odcinek drogi w kotlinie w kierunku Wałdowa przez Piaski i Hanowo był jeszcze do zniesienia, bo to niezbyt duże przewyższenia i teren na szczęście osłonięty. Humory dopisywały, tym bardziej że dołączył do nas na góralu kolega Leszek (Lef). Po krótkim odpoczynku w Wałdowie zaczął się odcinek górski przez Sarnowo, Robakowo i ... pod wiatr. Grupa rowerzystów została rozbita przez żywioł. A na wysoczyźnie, gdy droga skręciła w kierunku zachodnim, dostaliśmy wiatr z boku. Teraz na szczęście nie było pod górę, ale można było zostać zepchniętym na pobocze. Po przekroczeniu drogi nr 55 (Grudziądz-Stolno) już było dobrze, bo za chwilę zjazd do Wielkich Łunaw w okolicy Gogolina. Na mecie - pod sklepem- dłuższy odpoczynek. Ile razy jestem w Wlk. Łunawach zatrzymuję się w tym miejscu. Jest tam pięknie urządzony ogród (mostek, figurki zwierząt, ławeczki, itp.). Powrót do Grudziądza już tylko z wiatrem i to na terenie płaskim przez Sosnówkę i Szynych. Mocno dotlenieni (może przewietrzeni) wróciliśmy do swoich domów.

Dziękuję wszystkim towarzyszom, że nie byłem sam i nie musiałem tej trasy odbyć solo, bo z wiatrem lepiej się walczy w grupie.